Wednesday, February 13, 2013

Russian story in Polish translation



URODZINY NA SPOSÓB SOWIECKI…
Sowiecka historia

W Rosji Sowieckiej nawet najlepsze przedsięwzięcia obracały się w jakiś zagadkowy sposób w najbardziej katastrofalną ruinę. Osławione były w tym względzie moskiewskie restauracje. Chociaż było ich mało, a potencjalnych klientów miliony, zazwyczaj były na wpół puste. A to na skutek chlubnego zarządzenia, które mówiło, że socialistyczna kultura stołowania wymaga, aby gość zasiadał zawsze do uprzątniętego, czystego stołu. I na to znalazł się sowiecki patent. Kelnerzy obsługiwali zawsze pierwszą turę gości, po czym zostawiali stoły nieuprzątnięte. Jako że stoły nie były uprzątnięte, nie mógł być przy nich obsłużony żaden kolejny gość. Tym sposobem kelnerzy się nie przemęczali a dwa tysiące i tak się im należały. Kiedy rozmawiałem o tych dadaistycznych przygodach z zaprzyjaźnionym słowackim dziennikarzem, spojrzał na mnie pobłażliwie i wyjaśnił, że dla tak zwanego „człowieka sowieckiego“ podobny dadaizm stanowił chleb powszedni. Podał mi własny przykład:

Odwiedził Moskwę za komuny w grupie zagranicznych dziennikarzy, którymi zajmował się kolega przydzielony z TASS1. Wszędzie ich oprowadził, pokazał im wszystkie muzea W. I. Lenina, a kiedy w końcu nastał wieczór i wszyscy mieli serdecznie dość tej peregrynacji, zagraniczni goście wyrazili chęć spożycia kolacji. Czoło tryskającego dotąd entuzjazmem rosyjskiego kolegi zachmurzyło się.

- To będzie problem - powiedział strapiony – nie mamy zarezerwowanego stolika.

- Jaki problem - dziwili się naiwni obcokrajowcy – wstąpimy do pierwszej z brzegu restauracji i zobaczymy.

Wbrew ostrzeżeniom przewodnika wstąpili więc do najbliższej restauracji, gdzie przy wejściu spotkali starszego pana z wielką księgą. Grzecznie wysłuchał ich życzenia i bezzwłocznie podsunął im książkę, w której zapisywano rezerwacje. Niczego nie podejrzewający dziennikarze wpisali się do niej ochoczo i zamierzali przejść dalej. Wtedy dieduszka taktownie ich zatrzymał i oznajmił:

- Dziękujemy za waszą rezerwację, towarzysze. Oczekujemy was za dwa miesiące o tej samej godzinie...

To, że chcą jeść teraz, ewidentnie go nie interesowało. Dieduszka zamknął książkę przekonany, że tym gestem uciął temat. Ale zagraniczni dziennikarze wiedzieli, że jako obcokrajowcy z zaprzyjaźnionego kraju mogą sobie pozwolić na więcej. Podnieśli głośne larum (dopingował ich głód, wtedy w Moskwie jedna restauracja przypadała na pięć kilometrów). Koniec końców zmusili kolegę z TASS-u, żeby znalazł kierowniczkę, wszystko jej wyjaśnił i po wielkim przekomarzaniu z nią udało im się jednak dostać do restauracji. Była na wpół pusta.

Dziennikarze zajęli najbliższy stół, złożyli zamówienie i po niewyobrażalnie długim czasie dostali coś, co przypominało jedzenie. Przez cały czas oczekiwania mieli jednak wódki skolko ugodno, tak więc w miarę najedzeni i przyjemnie rozochoceni trunkiem oraz poczuciem zwycięstwa nad socjalistycznymi zasadami poprawnego stołowania, zaczęli rozglądać się po pozostałych stołach. Spośród nielicznych gości najbardziej zaintrygował ich siedzący przy pobliskim stoliku mężczyzna. Siedział sam, przed sobą miał wazę z różami, obok stała napoczęta butelka szampana, którego niespiesznie popijał. Dziennikarze są ciekawscy. Jeden z nich podszedł w końcu do tego człowieka i zapytał:

- Wybaczcie towarzyszu, możecie nam powiedzieć co świętujecie?

- Urodziny mojej żony – odpowiedział spokojnie zapytany.

- A gdzie jest Wasza żona?

- Zabrakło dla niej rezerwacji – odpowiedział spokojnie mężczyzna, popijając w milczeniu.

Gustáv Murín
Przeł. Michał Wirchniański

1 TASS – Tielegrafnoje Agientstwo Sowietskogo Sojuza - centralna agencja prasowa ZSRR - przyp.

No comments: